środa, 14 stycznia 2015

Rozdział 7

***

Wściekły wyszedł z szatni. Co ten gówniarz sobie wyobraża krzywdząc jego małą Natalię.
Przecież ona była jeszcze dzieckiem, jeszcze nigdy nie spotkał kogoś takiego jak ona, potrafiła zmienić swój nastrój w parę sekund. Było mu okropnie żal tej małej.

Po paru minutach na murawie pojawili się piłkarze i trener, który rozpoczął trening.
Rozejrzał się ale nigdzie nie widział młodego obrońcy.
Po paru minutach jednak wbiegł on zdyszany na murawę a w Messim zaczęło podnosić się ciśnienie, chciał się uspokoić ale nie potrafił, musiał mu coś zrobić za to jak skrzywdził Natalię.

Podbiegł wściekły do Bartry i nim ktokolwiek spostrzegł co się dzieje ten już okładał pięściami obrońcę.
Po paru chwilach został odciągnięty od Marca lecz dalej miał ochotę go zabić na śmierć.
-Jak mogłeś! Jak mogłeś jej to zrobić?!-krzyczał i próbował wyrwać się z uścisku.
-Co tu się dzieje?!-krzyknął osłupiały trener.
-Zabije Cie, rozumiesz zabije!-teraz już nie krzyczał on się darł. Piłkarze ledwo potrafili go przytrzymać.
Oczy miał zamglone, w których widać było furie. Cały się trząsł, wyrywał wył.
Żaden z piłkarzy nie wiedział co ma robić, część zajęło się poturbowanym obrońcą a reszta dzielnie trzymała napastnika. Trener przykucnął przy piłkarzu i próbował go uspokoić.
Po parunastu minutach Messi powoli dochodził do siebie, oczy miał wyraźne, przestał się wyrywać, tylko leżał i dyszał.
-Dobra puśćcie mnie-odparł nadal oddychając ciężko.
Piłkarze spojrzeli na trenera, który ledwo zauważalnie pokiwał głową i powoli odsunęli się od Argentyńczyka.
-Leo chodź ze mną-odparł trener a piłkarz nie patrząc na Bartre ruszył za nim.
-Coś ty zrobił?!-zapytał gdy byli już w jego gabinecie.
-Nic
-Nic? Leo ty chciałeś go zabić! Powiedz mi dlaczego?
-Miałem swoje powodu, ten idiota skrzywdził bliską mi osobę i nie mogłem stać i patrzeć jakby nic się nie stało.
-Leo takich rzeczy nie rozwiązuje się w taki sposób, a tym bardziej tak! Nie przychodź dzisiaj wieczorem na trening a teraz do widzenia idę zająć się Marciem.

Piłkarz opuścił ośrodek treningowy w dobrym humorze, cieszył się z tego co zrobił. Musiał dać mu nauczkę.

***

Otworzyłam powieki i powoli rozglądnęłam się wokoło. Byłam w domu i to mnie ratowało, bo nie zamierzałam znowu słuchać kazań lekarzy czy też babci.
Spojrzałam na rękę, z rany ciągle sączyła się krew. Wzdychnęłam ciężko i opadłam na poduszkę.
Spoglądając w sufit rozmyślałam o tym co zrobiłam. Nigdy nie rozumiałam ludzi, którzy się tną. Uważałam ich za słabych a teraz co? Sama taka jestem, ale co miałam zrobić wolałam zagłuszyć ból psychiczny tym fizycznym lecz nic nie pomaga. Mam ochotę zrobić to znowu tym razem skutecznie. Bo po co mam żyć? Dla kogo? Chłopak mnie porzucił, matka jak widać nie kocha, nikt mi już nie został.

Jej rozmyślania przerwał dźwięk przychodzącej rozmowy na Skypie, spojrzała na ekran i od razu odebrała.
-Hej mała jak się trzymasz?-spytał piłkarz.
-Jako tako a co u ciebie?-odparła siląc się na uśmiech, nim zdążyła schować rękę piłkarz zauważył krew i rozcięcia na niej.
-Natalia co to jest?!-wzrok przeniósł na jej rękę.
-Nic-odpowiedziała szybko  i schowała ją.
-Natalia!
-Leo proszę cię, powiedz mi lepiej co u ciebie?
-Natalia nie odciągaj mnie od tego tematu czemu to zrobiłaś? Przez Marca?
-Po części-odparła i spuściła głowę a w jej oczach pojawiły się łzy.
-Proszę cię musisz mi powiedzieć co się dzieje, pomogę Ci obiecuje.
-Leo ja muszę kończyć trzymaj się pa-nim piłkarz zdążył odpowiedzieć ta zakończyła rozmowę.
Po jej policzkach spływały słone łzy, już nie była tą silną Natalią, teraz była małą dziewczynką, która potrzebowała pomocy mimo iż jej nie chciała. Czuła, że wszystkich zawiodła a najbardziej Leo.


***
-Cholera!-krzyknął piłkarz
-Co się stało?-do pokoju wpadła Anto
-Muszę jechać do Natalii!
-Uspokój się, wystarczy na dzisiaj twoich emocji i powiedz mi spokojnie o co chodzi?
-Ona się tnie!-dziewczyna słysząc to zakryła ręką twarz.
-Skąd wiesz?-spytała po chwili ciszy.
-Rozmawiałem z nią i zauważyłem krew i rozcięcia na jej ręce, coś jest nie tak powiedziała, że to nie tylko przez Bartre, ja muszę tam jechać i z nią porozmawiać.
-Dobrze jedź do klubu i weź parę dni wolnego, teraz macie jeszcze przygotowania może się uda a ja Cię spakuje. Wiesz gdzie ona mieszka?
-Nie ale się dowiem, dziękuje Ci, kocham Cie-pocałował ją, przytulił synka i wybiegł z domu.

***
Rozdział taki sobie, nie wiem co się ze mną dzieje w głowie mam cały plan a nie potrafie tego przelać na papier. Następny rozdział tu i http://nowa-znajomosc.blogspot.com/ pojawią się dopiero w moje ferie zimowe czyli na początku lutego.
Dziękuje tym co jeszcze czytają moje wypociny :)

4 komentarze:

  1. Za krotki :c ale i tak cudowny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejooo... jeju.. fajny rozdział.
    Ale boję się czy Marc na serio taki jest ! Czemu ?! Wciągnął mnke ten blog i czekam na dalsze części nie ukrywając zdziwienia.
    Czemu biedna musi się ciąć i czemu on to zrobił. Przez gazete głupi szmatławiec?!
    Czekam na nexta, bardzo fajny informój mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Krótki, ale zajebisty. Czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeden z krótszych rozdziałów, ale nadal cudowny ♥ Czekam na następny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń